poniedziałek, 30 stycznia 2017

Poza domem. Wpis 3.

Wczesnym rankiem opuściliśmy bazę. Każdy z nas dźwigał ogromny, lecz jeszcze pusty plecak. Wyruszyliśmy do pobliskiego miasteczka, które znajdowało się kilka mil na wschód od naszej siedziby.  Droga okazała się łatwa. Nie napotkaliśmy żadnego umarlaka. Zdołałem zamienić kilka słów z niektórymi członkami naszej grupy.

John to typowy przywódca. Były żołnierz, którego zasługi są dłuższe niż lista moich zakupów przed świętami. Oko stracił w Iraku, ale nie opowiadał o szczegółach. Trzyma się zasad i twardo stąpa po ziemi.

Nick to jasnowłosy nastolatek, który dorabiał sobie opiekując się zwierzętami laboratoryjnymi. To on przyprowadził do bazy pozostałych, twierdząc, że to bezpieczne miejsce, aby się schronić.

Sandra jest bardzo nieśmiała i zamknięta w sobie. Nic nie wiem o jej przeszłości.

Lucy natomiast mieszkała niedaleko mojego domu. Znamy się z widzenia. Do grupy dołączyła z mężem, który podczas jednej z wypraw po prowiant został zaatakowany przez kilku nieumarłych. Strzelił sobie w głowę zanim się przemienił.

Wróćmy jednak do naszej wyprawy.
Przeszukaliśmy kilka domów, gdzie znaleźliśmy sporo jedzenia. W drodze powrotnej napotkaliśmy stado zombie, ale udało nam się uciec. Wieczorem siedliśmy wspólnie przy butelce jakiejś taniej whisky. Było całkiem miło.

Leżąc w łóżku wróciłem myślami do mojego planu podróży do Polski. Cóż, niebawem będę musiał pożegnać się z grupą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz